31 lip 2007

cd ukraina

Coś jeszcze... Ukraina pełna jest komercji. Widać to w kijowskim metrze, gdzie każdy centymetr powierzchni jest w jakiś sposób powierchnią reklamową, ale to samo jest w TV - np. w trakcie programu sportowego prezenter przypomina że sponsorem audycji jest Chortycja - producent gorzały, rzecz jasna. To samo podczas meczu piłki nożnej w tv - komentator przypomina że sponsorem transmisji jest piwo Czernihiwśke...

30 lip 2007

Ukraina w skrócie

Czas na poważny wpis, bo wypadałoby podsumować wyjazd na Ukrainę. Zaczęło się całkiem normalnie - IC do Krakowa (połowa pasażerów to turyści - Hiszpanie, Japończycy etc), potem Chełmoński (3 jedynki) do Przemyśla, następnie ukraińskie sypialnie-stodoły. W naszym wagonie jechali Holendrzy, gadali ciągle po holendersku i walili żubrówkę. Lwów - "aligancki" dworzec i tu pierwsza niespodzianka - kasa międzynarodowa nie chce mi sprzedać biletu tylko odsyła do kasy nr 20 - w końcu okazuje się że idzie się tam przez peron, potem na pięterko i tam mieści się zał dla vip-ów - na jedyne 5 grzywien od łebka można tam posiedzieć na skórzanych kanapach, dowiedzieć się czy dany pociąg istnieje od miłej pani (nie spasiba, tolka piać griwien dla mienia! własnie, mogłem się przy okazji dowiedzieć ile kosztuje bilet ze lwowa do Baku;)) i kupić bilet. W przeciwieństwie do kasy międzyanrodowej dla ludzi, ta dla vip-ów jest czynna od 8 rano. Co prawda kasjerka zjawia się 10-15 minut wcześniej ale pozostający jej czas poświęca na przygotowania do objęcia tak zaszczytnego stanowiska. W tym czasie za 0,5 UAH można sobie uruchomić makiete-tort w skali H0 zabałaganioną modelami kolejek. Myślałem, że bilety kupowane na Ukrainie są tańsze, ale srogo sie zawiodłem - nie dość że ładnych kilka minut zajęło miłej pani wypisaniebiletu na archaicznym blankiecie, to jeszcze zapłaciłem 267 UAH za bilet Równe-Warszawa. Teraz taxi - kurs do opery 25 UAH. Żiguli po prostu płynęło po kocich łbach które ledwo przypominały normalną ulicę. Szyny tramwajowe - katastrofa, ciekawe czy na Euro 2012 zrobią jakiś remont, czy zwiną tramwaje i przykryją wszystko asfaltem. O obozie się rozpisaywać nie będę, przytoczę tylko trochę ciekawych "informacji" żeby pokazać że historia jest pojęciem względnym -
* Kniaź Jarema był najbogatszym człowiekiem w Europie
* Kozacy wyzwolili zamek w Krzemieńcu. Tak go wyzwolili, że miasteczko podupadło na jakieś 100 lat, ale jest im niewątpliwie wdzięczne;)
* Na Wołyniu Polacy w czasie okupacji współpracowali z Niemcami,
* Ukraina to Europa, a Rosja to Azja - Rosjanie to Azjaci, nie mają poczucia humoru, o czym zaświadczyć może Sasza, stuprocentowy Ukrainiec z Simferopola, który właśnie się nauczył ukraińskiego i teraz jest pewnie dzięki temu bardziej ukraiński od Stepana Bandery i Lesi Ukrainki razem wziętych...
* Hymn ZSRR jest zły, hymn Niemiec jest dobry. A gdyby nie Hitler, to mielibyśmy teraz wszyscy skośne oczy itd...
a właściwie to dla Ukraińców najlepiej by było sprzątnąć Polskę, wtedy sąsiadowaliby ze swoim ideałem - Niemcami i słuchaliby Rammsteina, Wagnera, Scootera...
Teraz o drodze powrotnej. Na dworcu w Krzemieńcu (b. synagoga) jakiś obdartus który twierdził że wraca z Poczajowa do Równego pytał mnie czy jestem Rosjaninem, gdy mu odburknąłem moim łamanym ukr-rosyjskim - Rosjanie mają aż tak podobny akcent do mojego? Potem "autobus" do Równego - hinduska skrzynka na dwadzieściakilka miejsc, w środku przejścia moja waliza - koszt 11 UAH. Równe - taxi na dworzec - 15 UAH. Z dworca po oddaniu bagazu do przechowalni ruszyłem na miasto - pierwze wrażenie - tragedia. Prospekt Miru to cały rząd paskudnych bloków a'la Muranów, chociaż dużo drzew wzdłuż ulicy. Następnie zakupy w markecie - 50 hrywien za 2 półlitrówki paprykówki, 3 piwa, paczkę kalmarów, czekoladę Switocz i trochę cukierków. Majdan Niezależnosti - oczywiście nie Ten majdan, tylko rówieński - pomnik Szewczenki, jakiś gmach (hotel chyba) i scena na której można potańcowaty przy dźwiękach z lat 80 dzięki hojnemu patronatowi Kyivstar'a. Po drodzę zachodzę do pizzerii przy ul. Mickiewicza - za 9UAH duża "pizza" (placek z serem, pomidorami i kiełbasą - "Marharyta"), telewizor z tv muzyczną, później ktoś przełączył na 4fun.tv - w istocie, "Człowiek Biegunka" do obiadu to super pomysł. Za pizzerią majaczyły budynki które może pamiętały czasy kiedy Równe było miastem II RP. W istocie, następny prospekt - ul. Soborna - to kamienice z XIX w., niedbale odnowione. W podziemiu znajduje się elegancki pasaż - wszystko w marmurach, sklepy niczego sobie, nawet sklep z pamiątkami z Równego (I love Rivne;)) W ogóle zdziwiłem się że tyle jest sklepów otwartych w niedzielę
Tu pozwolę sobię na dygresję nt. gospodarki Ukrainy. - otóż krzyżują się tu 2 różne światy - skrajnie socjalny, wyznaczany przez Panie Kasjerki i Panie Dyżurne pa Etażu (u nas zwane etażowymi) które nie wiadomo właściwie po co są. Drugi świat to ludożerczy kapitalizm, jak np. w fabryce Nestle-d. Switocz gdzie sprawdzają czy przypadkiem pracownice nie wynoszą batoników np. na głowie między lokami, i gdzie przy 3. spóźnieniu wylatuje się z roboty.
Wracając do Równego, to spodziewałem się że jedyną atrakcją jest elektrownia atomowa, w istocie niewiele rzeczy przykuło moją uwagę, ale trzeba pogratulować dużej ilości zieleni - czy to na brzegach rzeki, czy w parkach, czy wzdłuż ulic. Oczywiście i tu łażą bezpańskie psy - np. przez dworcem kolejowym. I jeszcze jedno - jadąc busem widziałem w dole kolejkę wąskotorową, zapewne pionierską - właśnie przejeżdżała tam miniaturka M62 (TU2) z dwiema miniaturkami wagonów-"stodół". Nie wiem czemu, nie chciało mi się szukać dworca tej kolejki. Co do reszty komunikacji to niestety brak tramwajów, zaskakująca ilość trolejbusów Skoda starej generacji (9Tr), całkiem przyzwoite przystanki jak na Ukrainę, choć rozkłady jazdy tylko "ramowe". Na dworcu kolejowym poczekalnia zwykła i "płatna" - różnią sie tylko zapełnieniem i obecnością telewizora. No i wreszcie pociąg do Warszawy. W kiblu brak wody, sam skład taki sobie, jedyny plus to pomysłowe schowki np. dolna kanapa to jednocześnie kufer na bagaż. Z okna podziwiam infrastrukturę - między Rónem a Kiwercami drugi tor jest niezelektryfikowany. Druty pojawiają sie nad nim tylko w obrębie stacji. Za Kiwercami drugiego toru nie ma... Patrzę z niedowierzaniem na źdźbła trawy rosnące na torach i peronach, nieliczne rozebrane tory stacyjne, zarośnięte ładownie i myślę sobie że kolej na Ukrainie podupada (potem jadąc między Lublinem a Warszawą jednak rewiduję swój pogląd). W przedziale jadą oprócz mnie dwie panie i Norweg, znajomy jednej z pań która z tego co zrozumiałem prowadzi jakąś grupę. Ów Norweg był albo nawalony, albo ogranczony umysłowo. Leżąc, sapał jak parowóz. W międzyczasie składał swojej współpasażerce propozycje (jest na to specjalne określenie - sidero...;)) ale do niczego nie dochodzi;) Moi współpasażerowie już o 5:30 zwijają manele - nie mam pojęcia czemu tak wcześnie, nie dadzą pospać... Na koniec podziękowania dla prowodnika wagonu nr 5 za oddanie mi biletu.